Mówi się, że filozofować
to poszukiwać prawdy. Już Platon skonkretyzował, że filozofować to
dążyć do prawdy całą swoją
duszą. Czym jest prawda? Jaką niesie ze sobą wartość? Czy można mówić o
prawdzie jako wartości? A jeśli nie istnieje ani prawda, ani inny sens w jaki
moglibyśmy wierzyć, to czy deliberowanie nad samym pojęciem prawdy posiada
jakiekolwiek większe znaczenie w życiu człowieka?
Pytania te uznałby z pewnością Kant za niedorzeczne i prowokujące nieprzydatne odpowiedzi. A poza upokorzeniem
tego, kto je stawia, „mogą one kogoś tak nieostrożnego doprowadzić do
odpowiedzi absurdalnych, dostarczając tym samym widowiska prezentującego jakby
dwóch ludzi, z których jeden (jak mawiali starożytni) doi kozła, a drugi
podstawia sito.”
W istocie, jeśli posiadalibyśmy prawdę, to nie
musielibyśmy jej szukać. Lecz z drugiej strony, jeśli nie mielibyśmy żadnej
idei prawdy (Locke uważał prawdę jedynie za składnik idei), to nie moglibyśmy
nawet pytać, czym ona jest.
Scholastyczna definicja prawdy jako „zgodności
rzeczy i intelektu” jest postulatem, sprowadzającym się do twierdzenia, że
prawda jest to coś, co odpowiada rzeczywistości. Wypowiedź taka zakłada, że
istnieje rzeczywistość obiektywna (lub przyroda), różna od naszego myślenia i
niezależna od jakiegokolwiek twierdzenia. W stosunku do tej rzeczywistości
możemy myśleć i orzekać prawdę bądź fałsz. Poza tym, lepiej myśleć prawdziwie niż
być zdanym na błąd, złudzenia czy niewiedzę. Definicja prawdy jest złożonym procesem, uwikłanym w konteksty czasowe i przestrzenne. Prawda łączy się z
poznaniem. Poznanie natomiast z drogami poznania. Prawda jest pojęciem bardzo rozbudowanym, złożonym
ze wszystkich elementów rzeczywistości i wewnętrznych przeżyć. Wybiega z ram
filozoficznego myślenia i wkracza w obszary każdej ludzkiej dziedziny życia.
Jest pojęciem naukowym, jak i potocznym. Jest różnie postrzegana i
interpretowana. Ma ogromny wpływ na rozwój psychologii, a zwłaszcza jej
współczesnych odmian.
*
Z
takiego zespołu postulatów wyłaniają się rozmaite
problemy, które są wytycznymi w historii filozofii: czy prawda jest pierwotnie
w nas samych (pytał Sokrates)? Czy jest ona owocem nawiedzenia bądź łaski
(zastanawiał się Pascal)? Czy poszukiwanie obiektywnej prawdy nie jest sprawą
raczej nauki niż filozofii (jak zauważył Comte)? I dlaczego zresztą raczej
dążyć do prawdy a nie do złudzeń? (jak to znakomicie ujął Nietzsche w „Poza
dobrem i złem”).
Co
właściwie dąży w nas ku prawdzie? Pytamy o wartość tej woli. Przypuśćmy,
że chcemy tej prawdy: czemuż nie nieprawdy raczej? I niepewności? Niewiedzy
nawet? Sztuka jest więcej warta niż prawda [Nietzsche, 1886, 1].
Wszystkie
te pytania otwierają dyskusję dotyczącą prawomocności filozofii w poszukiwaniu
prawdy, bez przesądzania charakteru i treści tej prawdy można jedynie wskazać
warunki, jakie prawda tak poszukiwana powinna spełniać.
Problem
prawdy, abstrakcyjnie sformułowany, jest problemem stosunku pomiędzy myśleniem
a rzeczywistością, czy też pomiędzy realnością a prawdziwością. Problem ten
zawiera w sobie wszystkie pytania, jakie pojawiają się na pograniczu nauki
filozoficznej teorii poznania – co to jest rzeczywistość? Czy to, co realne,
jest w całości poznawalne? Czy poznanie przechodzi od bytu do myślenia, czy od
myślenia do bytu? – Berkeley opowiadał się za tym drugim, a co więcej odkrył „solipsystyczne lustro”, przez które
prawda jest raczej mało namacalna, a jej istnieje trudne do uchwycenia przez człowieka. Jak zatem
zagwarantować myśleniu prawdziwość? Czy jest jedna, czy też wiele prawd? A
wreszcie, skąd wyłania się idea prawdy? Z problemem prawdziwości borykają
się nieustannie naukowcy, zwłaszcza fizycy próbujący stworzyć tzw. teorię
wszystkiego, która w końcu ukazałaby wszystkim ludziom jedną, klarowną i
odwieczną prawdę istnienia i/w tym wszechświata.
*
W
języku potocznym przywołuje się prawdę: „zapewniam pana, że to
prawda” i temu podobne zwroty – i stale się jej zaprzecza, mówiąc np.: „to
nieprawda, „to kłamstwo”. Wszystkie te wypowiedzi zakładają myślenie i
artykułowaną mowę. Pytanie o prawdę nie ma jeszcze sensu na poziomie
przedjęzykowym i nie ma już sensu na poziomie ponadjęzykowym. Na tych poziomach
prawda i rzeczywistość są całkowicie wymieszane. Prawda wchodzi w grę dopiero
wraz z językiem. To na jego gruncie i dzięki niemu wyłania się pytanie o prawdę
bądź fałsz, ale nie rzeczywistości, lecz każdego zdania (twierdzącego bądź
przeczącego) dotyczącego jakiejkolwiek rzeczywistości. Wraz z językiem pojawia się idea prawdy!
Idea
ta jest niezależna od posiadania prawdy i trwa mimo niemożności osiągnięcia
jej. Cierpimy na niemoc dowiedzenia, niezwalczoną dla całego dogmatyzmu. Mamy
poczucie prawdy, niezwalczone dla całego pyrronizmu. [Pascal, 1977, 237].
To owa idea, poczucie prawdy, skłania uczonego, żeby nie zadowalać się
potocznymi, przybliżonymi ujęciami życia codziennego. To ona wywołuje w nas
zdziwienie wobec sprzeczności, na jakie natrafiamy w wypowiedziach innych i
próby odróżnienia prawdy od najrozmaitszych prawd innych, za takowe
uchodzących.
Filozoficzne podejście do prawdy i procesu jej tworzenia i poznawania wiąże się
z pewnymi podziałami i klasyfikacjami prawdy. W skrócie, można powiedzieć, że za
wartościami prawy stoją: obiektywność, pewność czy przewidywalność; absolutyzm
epistemologiczny, który zakłada, że prawdziwa wiedza ma charakter absolutny i
jest niezmienna w czasie; oraz relatywizm epistemologiczny, gdzie wszelką
wiedzę pojmuje się jako rezultat i proces historyczny.
*
Istnieją definicje prawdy, z których najczęściej wymienia się: klasyczną
(korespondencyjną) koncepcję prawdy, która polega na adekwatności myśli i
rzeczy; ewidencyjną koncepcję prawdy, która zakłada, iż prawdą jest
tylko to, co daje się jasno i wyraźnie pojąć; koncepcję zgody powszechnej
(konsensusu), która za prawdziwy uznaje sąd lub w zdanie, z którym zgadza się
większość ludzi; koherencyjną koncepcję
wiedzy, czyli niesprzeczną z całym dotychczasowym uznanym systemem wiedzy, jak
sądy logiczne; i wreszcie pragmatyczną koncepcję, zakładającą, że prawdziwe są
tylko te sądy, które są korzystne w dłuższej perspektywie czasu.
Watro zauważyć, że pomagają one w taki czy inny sposób uporządkować sobie wiedzę o
świecie i zorientować się w poszczególnych jej odmianach. Prawda ma swoje
podłoże w wiedzy empirycznej jak i apriorycznej (formalnej, spekulatywnej).
Inne własności przysługują wiedzy idiograficznej, inne zaś wiedzy
nomotetycznej. Można by tak wymieniać jeszcze długo. Wniosek płynie z tego prosty,
cała masa odmian i pojmowania prawdy oraz wiedzy to skutek słabości ludzkiego
poznania, która najbardziej uderza w naukowców, wciąż starających się odkryć
jej tajemnicę. Co natomiast mogą powiedzieć zwykli śmiertelnicy, uwikłani w tę podstawową zagadkę egzystencji? Gdzie szukać prawdy, jak ją badać? Jak badać
własną osobowość by odnaleźć prawdę o sobie i dotrzeć do prawdy innych? Kto powiedział, że prawda nie posiada
swojej osobowości? Może tylko dzięki takiemu postrzeganiu możemy podejść do nie
bliżej. Z tym problemem borykano się, można powiedzieć od zawsze.
*
Historia jakiegoś życia – mówił U’Thant –
jest historią podróży do poznania. Paulo Coelho w „Alchemiku” ukazuje historię
chłopca, który przemierza świat, aby dowiedzieć się, że skarb, którego szuka,
znajduje się tam, skąd wyruszył. Ta historia powtarza się w różnych epokach.
Dzieje się tak, że bez przerwy dążymy do zrozumienia, do prawdy. Filokrates z
opowiadania „Chwała cesarstwa” Jeana
d’Ormessona chciał być równie mądry jak mag, który pewnego razu odwiedził
Aleksandrię. Mag jednak ostudził zapał młodego filozofa, mówiąc: „Ja nic nie
wiem” i dodał, że wiedzieć to także cierpieć. Młody filozof wolał wiedzieć i
cierpieć niż nie wiedzieć. Grecka filozofia skończyła się powiedzeniem
Sokratesa: „Wiem, że nic nie wiem”. Owo „nie wiem” jest podstawą umysłu, która
odmawiając intelektualnego ujęcia i słownego przekazu, kieruje nasz umysł w
stronę doświadczenia tajemnicy poza słowami i poza pojęciami. Podążając drogą
medytacji i kontemplacji, wyrzekamy się naszej wiedzy o rzeczywistości, aby jej
dotknąć i uczestniczyć w niej samej. Wchodzimy na drogę nie po to, aby ją
poznać, lecz aby nią kroczyć...nie wiedząc, dokąd się idzie [1].
Z takim sposobem poznania spotykamy się w religii buddyjskiej, która zwraca uwagę na
„cztery szlachetne prawdy”, jakie jawią się na drodze unicestwienia niewiedzy i
wynikającego z niej zła: cierpienie stoi u początku życia ludzkiego. Przyczyną
cierpienia jest pragnienie istnienia, radości itp. Od cierpienia można się
uwolnić przez wykorzenienie pragnienia. Do zniesienia pragnienia życia prowadzi
„szlachetna ośmiostopniowa ścieżka”, czyli, jak głosi modlitwa Buddy: właściwa
wiara, właściwe postanowienie, właściwa mowa, właściwy czyn, właściwe życie,
właściwe dążenie, właściwe pamiętanie, właściwe zagłębianie się. Celem jest
osiągnięcie nirwany (rozproszenia) i wyrwanie się z kręgu wcieleń. Natomiast
parinirvana, to najwspanialsze ostateczne i najbardziej tajemnicze zjawisko
jakiego może dostąpić czysta, nieskazitelna i posiadająca zalążek boskiej
prawdy dusza człowieka [Keown, 1997, 101].
*
Świat może być dla człowieka jasny, prosty i
przewidywalny, ale może też być tajemniczy, dziwny i zaskakujący. W jednym
świecie działają siły fizyczne, przebiegają zjawiska biologiczne, zachodzą
reakcje chemiczne. W drugim istnieją siły, które powodują skutki przeczące
wszelkim znanym prawom nauki. Kiedy człowiek, choćby przez chwilę, dopuszcza
możliwość istnienia tych sił i próbuje wykorzystać je do własnych celów, w jego
życie wkracza magia. Zygmunt Freud i Jean Piaget udowodnili, że w pewnych
przypadkach taka magia jest nie tyle potrzebna, co niezbędna do prawidłowego
funkcjonowania człowieka. (...) W naturę człowieka wpisana jest bowiem potrzeba
wyjaśniania świata, rozumienia tego, co niezrozumiałe, kontrolowania tego,
czego kontrolować się nie da. Póki co, świat nauki i świat magii istnieją obok
siebie i uzupełniają się, aby dać człowiekowi jasny i spójny obraz otaczającej go rzeczywistości [2].
Szukanie prawdy, doprowadza niekiedy do
konfliktu z samym sobą. Przez niezrozumienie, poczucie alienacji lub po prostu
obcości w otaczającym świecie, człowiek nie rzadko zaczyna cierpieć
psychicznie, doprowadzając do przypadłości umysłowych. Jak pisał
Jung: myślenie jest funkcją, która za pomocą myśli i poznania – to znaczy na
drodze abstrakcyjnych związków i logicznych następstw – dąży do zrozumienia
świata i przystosowania się do niego. W przeciwieństwie do tego funkcja uczucia
osiąga to zrozumienie za pomocą pojęć - „przyjemne” bądź „nieprzyjemne” albo
„przyjąć lub odrzucić”. Tak rodzą się różne konflikty. [Jacobi, 1996, 25.] Jung, poprzez teorię psychologii przeniesienia rozważa o nierozerwalnym
konflikcie jednostki z otaczającą rzeczywistością, a co ważniejsze, właśnie ten
fakt pozwala na dokonanie leczenia metodą – metodą przeniesienia. Jest to pewnego rodzaju
terapia wyobrażeniowa, która pozwala przenieść pacjentowi swoje negatywne
emocje na człowieka przez którego cierpi, a w którego „wcielił się” sam
terapeuta. Zmierzam jednak do tego, by wyjaśnić, że poczucie prawdy nie zawsze musi być zgodne z
rzeczywistością – przyjętą przez społeczność, kulturę – aby poczuć się wartościowym i
szczęśliwym człowiekiem. Andrzej Szuba napisał kiedyś: Masz siebie, nie można mieć
więcej niż...wszystko. Czy te słowa nie są warte prawdy? Zwłaszcza, że z każdej
strony człowiek jest atakowany przez masę informacji, wielość bodźców, odczuwa nacisk ze strony innych ludzi, a musi ponadto żyć ze świadomością własnej śmierci. I
tu pojawia się problem.
Już
Leon Festinger – jeden z psychologów społecznych, znany przede wszystkim jako
twórca teorii dysonansu poznawczego - sformułował, blisko pół wieku temu
twierdzenie, że w organizmie człowieka istnieje popęd do oceniania własnych
opinii i możliwości. Zauważył przy tym, że świadomość własnej śmiertelności
jest dla człowieka źródłem nieustającego zagrożenia. Przekonanie o własnej
wartości jest czymś, co pozwala nam mniej bać się śmierci [3].
Czy rzeczywiście tak jest?
*
Przeświadczenie o nieuniknionym końcu bytowania w tym świecie napędza
nas do działania, szukania, dociekania ... do odkrycia możliwości lepszego
istnienia? Odkrycia, poznania myśli Boga – jak wyraził się genialny naukowiec
Stephen W. Hawking! I zgodziłby się pewnie na stwierdzenie, że każda wielka
filozofia utwierdza swą olśniewającą prawdę w ścisłej współzależności pomiędzy
tworzącą ją osobowością a jej dziełem. Ale tych osobowości i dzieł,
przechowujących własną prawdę jest miliardowa ilość.
Można
powiedzieć, że idea prawdy sytuuje się na przecięciu linii myślenia i
działania. Dla jednych myślenie powinno zagłębiać się bez końca w czysto
ezoteryczne stawianie pytań, jak to czynił Heidegger, innym idzie o to, żeby
myśleć i działać ze względu na taką prawdę, do której każdy człowiek może mieć
dostęp. Pisali o tym Kant i Comte.
Idea prawdziwa pojmowana jest raz
jako objawienie bytu w sobie, pojawiające się u kresu jakiegoś szczególnego
postępowania teoretycznego, innym zaś razem jako podstawowy postulat współ-bycia.
*
Powiedz
mi, jak poszukujesz, a ja ci powiem, czego poszukujesz [Wittgenstein, 1970,33]. Przyroda nie ma nic do powiedzenia i z resztą nic nam nie mówi. Nauka tak samo
dostarcza środków do działania, nie mówiąc, co należy czynić, nie wskazując nam
celów naszej działalności. W tym względzie słowo należy do człowieka. Ale ludzie nie przestają mówić i przyoblekają
każde ze swych słów domniemaną wartość prawdy. Tym samym tworzy się
kakofoniczny nadmiar poszczególnych i wzajemnie przeciwstawnych prawd, bez
weryfikacji występujących w roli prawd absolutnych. Nauki rozmaite, metody
techniczne, sztuki, religie, doktryny polityczne jawią się zatem jako
strzępki jednego wielkiego monologu – monologu ludzkości.
Filozofować
oznacza poszukiwać ludzkiej prawdy tego monologu, to znaczy najlepszego z
możliwych przeznaczenia wszystkich tych względnych prawd, posiadających swe źródło w ludzkiej mowie, których jedynym
fundamentem jest człowiek, miara wszystkich rzeczy!
Człowiek,
który chociaż raz w swoim życiu dostąpił zwątpienia i podniósł się z tego stanu
umysłu, wie czym jest zdobywanie wiedzy. Filozof umiłował mądrość i będzie do
niej dążył. Nie jeden z nas poczuł
kiedyś, że jest czystą indywidualnością, która w nic nie wierzy, że stał się
symbolem absolutnej kontestacji. I jak powiedział M. Conche’a: po doświadczeniu nicości,
nadchodzi doświadczenie prawdy, z tym że jedno jest warunkiem drugiego.
Autor: Małgorzata Rećko
Literatura cytowana:
1. Barrow D. John, Teorie Wszystkiego, przeł. Jan Czerwiański i Tomasz Placek, Znak,
Kraków 1995.
2. Berenza Jan M., Kroczyć drogą, nie wiedząc, dokąd się idzie, „Charaktery”, 1/60,
Kielce 2000.
3. Berkeley George, Traktat o zasadach poznania ludzkiego. Trzy dialogi, przeł. Jan Leszczyński. PWN, Warszawa 1956.
4. Bieńkowska Agnieszka, Odpukać – na wszelki wypadek, „Charaktery”, 9/56, Kielce 2001.
5. Davidson H.A., Proofs for Eternity, Creation and the Existence of Good in Medieval
Islamic and Jewish Philosophy, OUP, New York 1987.
6. Doliński Dariusz, Słodkie iluzje, „Charaktery”, 4/39, Kielce 2000.
7. Hawking W. Stephen, Krótka historia czasu, przeł. Piotr Amsterdamski, Zysk i S-ka,
Poznań 1996.
8. Heidegger Martin, Bycie i czas, przeł. Bogdan Baran, PWN, Warszawa 1994.
9. Honderich Ted, Encyklopedia filozofii, przeł. Jerzy Łoziński, Zysk i S-ka, Poznań
1999.
10. Jacobi
Jolande, Psychologia C. G. Junga,
przeł. Stanisław Łypacewicz, WEK-L.C., Warszawa 1996.
11. Jung
Carl Gustav, Psychologia przeniesienia,
przeł. Robert Reszke, WROTA, Warszawa 1997.
12. Kant
Immanuel, Krytyka czystego rozumu,
przeł. Roman Ingarden, PWN, Warszawa 1957.
13. Keown
Damien, Buddyzm, przeł. Tomasz
Jurewicz, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997.
14. Montaigne
Michał, Próby, przeł. T. Boy – Żeleński, PIW, 1957.
15. Nietzsche
Fryderyk, Poza dobrem i złem, przeł.
Stanisław Wyrzykowski, Lwów 1886.
16. Pascal
B., Myśli, tłum. T. Boy – Żeleński i
M. Tazbir, PAX, 1962.
17. Pequignot H., Vieillir et etre vieux, Virn, 1981.
18. Schopenhauer
Artur, Świat jako wola i przedstawienie,
przeł. Jan Garewicz, PWN, Warszawa 1994.
19. Wittgenstein
Ludwig, Tractatus Logico – Philosophicus,
przeł Bogusław Wolniewicz, PWN, Warszawa 1970.